poniedziałek, 19 stycznia 2015

18. Dawca



Zapadła grobowa cisza. Zdawałoby się, że ucichły nawet maszyny, które podtrzymywały ojca Justina przy życiu. Prawda była taka, że nikt oprócz szatyna nie wstrzymywał oddechu. Miał ochotę krzyczeć, by wyładować z siebie tą całą złość, jaka wezbrała w nim w ułamku sekundy. Okazało się, że może tylko potrząsnąć głową z kompletnej bezradności. Stał jak słup soli, nie chcąc uwierzyć własnym oczom. Wmawiał sobie, że to nie dzieję się naprawdę. Miał nadzieję, że tylko mu się przewidziało. Może jego umysł był już tak zmęczony, że podsuwał mu dziwne obrazy?
Uszczypnął się w rękę. Pattie wciąż znajdowała się w tym samym miejscu. Wlepiła troskliwe spojrzenie w syna i nie odzywała się słowem. Wzrok kobiety był ciężki, jakby nosiła w sobie coś, czego nie mogła się wyzbyć. Nic się nie zmieniła, jeśli chodzi o wygląd. Z charakteru pewnie też.
- Justin… - wyszeptała, nie wiedząc do końca, co powinna powiedzieć.
Chłopak odsunął się do tyłu. Był zły, świadczyły o tym zmarszczone brwi i zaciśnięte wargi. Twarz go piekła, a ciało zaczęło drętwieć. Nerwy tłumiły się we wnętrzu Justina.
- Po co przyjechałaś? – spytał surowo. Momentalnie poczuła ukłucie w okolicach serca. Nie mogła znieść myśli, że go zawiodła, ale wtedy robiła wszystko dla jego dobra. Justin tego nie rozumiał. Dolna warga kobiety drżała, gdy rozchyliła usta, ale wydostało się z nich jedynie krótkie westchnięcie. – Przyjechałaś tylko dla niego, prawda? Znowu był ważniejszy ode mnie? – zaśmiał się nerwowo. Wciąż się cofał, aż wreszcie natrafił na ścianę.
Pattie poderwała się z plastikowego krzesełka i ruszyła w stronę syna. Pragnęła go przytulić, dlatego wyciągnęła w jego kierunku ręce. Momentalnie odepchnął ją od siebie z taką siłą, że ledwo utrzymała równowagę. Nie rozumiała nagłej agresji syna, ale była w stanie mu to wybaczyć. Przeszedł wiele w życiu i bardzo wcześnie został zmuszony do stania się mężczyzną.
- Daj mi to wyjaśnić… - poprosiła słabym głosem. Uniósł rękę na znak, aby przestała mówić i potrząsnął głową. Chciał coś rozwalić. Złapał pierwszą lepszą rzecz i cisnął nią przed siebie. Okazało się, że to jakiś wazon, na wypadek, gdyby pacjent dostał od gości kwiaty. Naczynie rozbiło się z hukiem na miliony kawałeczków. Justin oddychał głośno, sapał i dyszał. Za każdym razem, gdy spojrzał na rodzicielkę narastała w nim złość. Nie potrafił jej wybaczyć.
Na szczęście, drzwi do sali otworzyły się i w środku zjawił się lekarz. Inaczej chłopak nie wytrzymałby dłużej. Bał się tego, do czego to mogło doprowadzić. Obawiał się, że mógłby zrobić komuś krzywdę. Znowu tłumił w sobie emocje, a to nie miało na niego dobrego wpływu. Doktor rzucił spojrzeniem po pomieszczeniu, lecz nie powiedział nic, widząc walające się po podłodze kawałki szkła. Podszedł do pacjenta, zajrzał w kartę i napisał coś niezgrabnym pismem.
- Co z nim? – spytał Justin, przerywając tym samym krępującą ciszę.
Mężczyzna spojrzał na niego ze współczuciem. Justin domyślił się, że to nie wróży nic dobrego.
- Doszło do krwotoku wewnętrznego. Nerka Pana Biebera ledwo pracuję. Obawiam się, że nie obejdzie się bez przeszczepu – wyjaśnił jak najkrócej się dało. Szatyn otworzył szerzej oczy i przełknął nerwowo ślinę.
- Ile będzie trzeba czekać? – głos mu się łamał i drżał.
- Nie chcę robić państwu nadziei. Lista osób chętnych do tego typu operacji, jest ogromna. Szanse na znalezienie dawcy, natomiast marne.
Mimo wszystko musiał zrobić wszystko, aby uratować ojca. Nie darowałby sobie, gdyby pozwolił mu umrzeć. Nie byłby wtedy dobrym synem, a do tego na pewno nie chciał dopuścić.
- Co jeśli chcę zostać dawcą?
- Proszę za mną – odpowiedział szybko lekarz, wyminął chłopaka i otworzywszy drzwi, ruszył korytarzem do swojego gabinetu.

Nerwowo krążył po pokoju. Minęło kilka dni, odkąd poddał się wszystkim niezbędnym badaniom. Za chwilę miał dowiedzieć się, czy będzie mógł być dawcą. Może oszalał, ale wierzył, że się uda. Wciąż tkwiła w nim jakaś malutka iskierka nadziei, na to, pomoże Ivanowi. Dopiero, gdy dotarło do niego, że może go stracić, zrozumiał, ze tak naprawdę nie nienawidził go. Przez cały czas zależało mu na nim i dlatego próbował ukryć to uczucie. Owszem, Ivan wyrządził mu wiele krzywd, ale był też jego ojcem.
Drzwi lekko zaskrzypiały, symbolizują czyjąś obecność. Justin odwrócił się i ujrzał lekarza. Mężczyzna usiadł za biurkiem i parę razy zerknął na jakąś kartkę. Chłopak czuł takie zdenerwowanie, że nie potrafił się na niczym skupić. Wolał stać, bo tak łatwiej było mu znosić te wszystkie emocje.
- I? – spytał, nie wytrzymując presji. Doktor spojrzał na niego z dołu i uśmiechnął się nieznacznie. Dzięki temu gestowi dodał szatynowi odrobinę otuchy, a w dodatku spowodował, że ten odetchnął z ulgą.
- Wszystko wskazuje na to, że jest pan idealnym dawcą dla Ivana – powiedział wreszcie. Justin zamrugał gwałtownie. Na początku nie mógł w to uwierzyć. Kiedy to stało się jasne, zaczął się wahać. Naprawdę chciał poddać się operacji? A co jeśli nigdy nie wybudzi się z narkozy? Co jeśli coś pójdzie źle? Potrząsnął głową, odpychając od siebie te obrazy. Nie pokazywał, jak bardzo się wystraszył.
- Świetnie. Co teraz? – brzmiał nieco nienaturalnie, więc odchrząknął by nadać głosu poprzednią barwę.
- Podpiszę pan kilka papierów i możemy zacząć przygotowywać się do operacji – wyjaśnił.
Justin skomentował to skinięciem głowy. Poczekał chwilę, aż lekarz podsunął mu pod nos parę kartek, na których później złożył swój podpis. Przeczytał je od niechcenia. Formalności zajęły Bieberowi dziesięć minut. Okazało się, że miał wolne, a następnego dnia czeka go zabieg. Wyszedł z gabinetu, gdzie czekali na niego znajomi i… Pattie.
Nawet na nią nie spojrzał. Skyler i Troy od razu poderwali się na równe nogi i spoglądali na przyjaciela wyczekująco i badawczo zarazem. Próbowali odgadnąć jego myśli, ale to okazało się niemożliwe.
- Mów – krzyknął starszy Fitz. Nim Justin cokolwiek powiedział, wypuścił powietrze ustami.
- Mogę to zrobić – wytłumaczył. Momentalnie oczy Troy zwiększyły się, przypominając dwa spodki od filiżanki. Szatyn leniwie przeniósł wzrok na matkę, która również przyglądała mu się intensywnie. Próbowała bowiem zapamiętać każdy, najmniejszy szczegół wyglądu syna. Wiedziała, że minie trochę czasu zanim znów się spotkają. – Kiedy ojciec wydobrzeję, chcę żebyście się stąd zmyli. Nie chcę mieć z wam nic wspólnego.
- Synku… - jęknęła zmartwiona. Spodziewała się po nim wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Słowa chłopaka uderzyły w kobietę z siłą kuli armatniej.
- Nie nazywaj mnie tak – zagroził jej palcem i wywrócił oczami. Odwrócił się na pięcie i zaczął iść przed siebie. Zamierzał resztę dnia spędzić na leniuchowaniu, by jutro być w pełni sił. Przed tym, jak opuścił budynek, zaczepił jednak Skyler. Zdziwiła się, ale postanowiła go wysłuchać. Nachylił się ku niej, by nikt inny nie mógł ich usłyszeć. – Gdy to wszystko się skończy, zabiorę cię na prawdziwą randkę.
Puścił do niej oczko i zniknął. A ona dalej stała jak oszołomiona, wpatrując się w malejącą sylwetkę partnera.

Stał siłując się ze sznurkami od odpowiedniego stroju, który musiał założyć przed operacją. Mało brakowało, a trafiłby go jasny szlag. Nie rozumiał, jakim cudem takie gówniane ubranie może sprawić tyle kłopotów. Wypuścił powietrze ustami z cichym świstem i usiadł na skraju metalowego łóżka. Stary materac od razu zapadł się pod ciężarem ciała Justina.
Błądził zamglonym spojrzeniem po białych ścianach pomieszczenia. Wydawały się takie nudne i bezpłciowe. Sam już nie wiedział, ile czasu tutaj spędził, ale powoli zaczynał czuć się przytłoczony i sfrustrowany. Parę razy miał ochotę uciec, ale miał przecież dwadzieścia parę lat i powinien być odpowiedzialny. Nie mógł tak po prostu się wycofać.
Usłyszał jakiś szelest, więc uniósł wzrok. Okazało się, że w drzwiach pojawiła się pielęgniarka. Wyglądała nijako. Miała może czterdzieści lat, czerwone loki na głowie i długi, trochę krzywy nos. Chłopak od razu wykrzywił twarz w grymasie na widok tej kobiety. Nie wiadomo skąd obok niej pojawił się lekarz, który prowadził wózek. Justin zmarszczył brwi, łącząc je w jedną linię.
- Wszystko gotowe – wyjaśnił doktor. Szatyn skinął głowa i usiadł na wózku. Czuł się nieco dziwnie, gdy pielęgniarka mozolnie pchała go przez przepełniony korytarz. Odniósł dziwne wrażenie, że każdy patrzy na niego jak na kosmitę. Wiedział, że w rzeczywistości nikt na niego nie zerkał, tylko jego wyobraźnia znów płatała mu figle.
Z tego wszystkiego nawet nie zorientował się, kiedy wsiedli do windy i znaleźli się na wyższym piętrze. Zapach szpitala potęgował odruchy wymiotne u chłopaka, jakby jego żołądek nie był już za bardzo ściśnięty. Z każdą kolejną, upływającą minutą wahał się coraz bardziej. Rozglądał się na boki z nadzieją, że znajdzie jakąś drogę ucieczki. Ręce pociły mu się niemiłosiernie, a serce biło, jakby właśnie przebiegło maraton. W sumie sam nie rozumiał, dlaczego denerwował się, aż tak bardzo. Przecież to tylko jeden, mały zabieg. Dostanie znieczulający zastrzyk, zaśnie na jakiś czas i obudzi się, kiedy będzie po wszystkim.
Zawieźli go na jakąś salę. Wszędzie panował pół mrok, przez co nie mógł dostrzec żadnych szczegółów. Musiał się położyć. Wtedy też zauważył dziwne narzędzia znajdujące się obok niego. Przełknął nerwowo ślinę. Nie chciał mieć styczności z żadnym z nich. Został sam, bo lekarze i pielęgniarki najwyraźniej przygotowywali się do operacji. Miał wiec idealną okazję do wydostania się z tego miejsca. Ale na Boga nie mógł tego zrobić! Sumienie mu na to nie pozwalało. Od kiedy stał się taki dobroduszny? Stary Justin nie drgnąłby palcem, widząc Ivana w takim stanie. Ba, nawet cieszyłby się, że los wreszcie odpłacił mu wszystkie krzywdy, jakie wyrządził. Mimo tego w którymś momencie odezwał się Justin, posiadający resztki człowieczeństwa. I co najgorsze, Justin bez uczuć nie mógł z nim wygrać.
Położył się wygodnie i tępo wpatrywał się w sufit. Co chwila brał w płuca głęboki wdechy, by choć odrobinę się uspokoić. Przymknął powieki i napawał się ciszą. Po upływie kilku chwil, usłyszał parę, nasilających się głosów, które w efekcie zlewały się w jeden szum. Drzwi otworzyły się z hukiem, przez co do pomieszczenia wpadło trochę światła. Ta sama, brzydka pielęgniarka zatrzymała się nad łóżkiem i spojrzała na Justina. Uśmiechnęła się pokrzepiająco, ale on wcale nie poczuł się lepiej.
- Spokojnie, nie będzie boleć – mruknęła zbyt milutkim głosem jak na jego gust. Sięgnęła po strzykawkę i wypełniła ją jakimś bliżej niezidentyfikowanym płynem. Widząc ogromną igłę, zrobiło mu się słabo. Justinowi zakręciło się w głowie, ale na szczęście wciąż leżał. Kobieta wykonała wszystkie niezbędne czynności i wreszcie wbiła igłę w jedną z żył na ręce chłopaka. Zacisnął usta w wąską linie. Jak się okazało, faktycznie nie odczuł żadnego bólu. Jak zwykle dzięki swojej wyobraźni, wyolbrzymiał każdy szczegół.
- Proszę powiedzieć, gdy poczuje pan senność – poprosiła. – Powinno nastąpić to za parę sekund.
Skinął głową. Miała rację. Nie miał pojęcia ile czasu minęło, ale w końcu jego powieki stały się ciężkie i niemal same się zamykały. Za wszelką cenę próbował to powstrzymać, jednak był na przegranej pozycji.
- Już – jęknął. Nagle dźwięki zdawały się dochodzić, jak z ogromnej studni bez dnia. Ostatnie co zobaczył to lekarz, trzymający w ręku niebezpiecznie ostre narzędzie.
A później głowa odleciała mu na bok i była już tylko błoga ciemność, otaczająca go z każdej strony. 

*
 
Jeśli jesteście użytkownikami twittera, zapraszam do obserwowania konta, poświęconemu mojemu nowemu fanfiction Opiekun, które rusza już 23 stycznia!  Znajdziecie tam wszystkie informacje, a z czasem i spojlery! -> @OpiekunPL

27 komentarzy:

  1. Wreszcie rozdział 💞 świetny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, idealny! <3
    nie myślałam, że Justin będzie w stanie zrobić coś takiego dla ojca.. no, ale jednak :)
    czekam na następny (mam nadzieję, że pojawi się nieco szybciej niż ten) :*
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu! Ponad miesiąc ugh ;__; Mam nadzieje, ze kolejny pojawi się szybciej :D Oby ta operacja się udała :/ Justin jest taki dobry po tym wszystkim co zrobił mu Ivan :/ do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  4. No w końcu rozdział :* jest genialny :* Mam nadzieje że Justinowie się nic nie stanie podczas operacji. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. co kurwamac..................
    jesli cos mu sie stanie...
    kurwa

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, teraz dopiero zauważyłam że jest nowy rozdział i tak bardzo sie ucieszyłam! Od razu zaczęłam czytać i nie żałuje, już po prostu nie moge doczekać sie nowego rozdziału bo musze wiedzieć czy operacja sie uda :( Życzę duuuużo weny do pisania
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. mam nadzieje ze nie zrobisz watlej akcji jak w kazdym ff gdzie kopiuje sie z dangera a bohaterka bedzie siedziec nad justinem w spiaczce i rozmawiac do niego tylko justinowi sie nic nie stanie i zabierze sky na randke, dziekuje

    btw, jak sie ciesze ze natrafilam w koncu na jakies dobre ff bo nie mialam juz co czytac a ty przyszlas mi na ratunek!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. 😉
    Z niecierpliwością czekam na następny 😁
    Zapraszam do mnie camila-and-neymar.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju kiedy następny? Kocham ��

    OdpowiedzUsuń
  10. Co tak długo nie ma nic :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj :)
    Chciałabym Cię poinformować o tym, że otrzymałaś ode mnie nominację do Liebster Award. Więcej szczegółów znajdziesz na stronie http://niesmiertelneporanki-bydajmond.blogspot.com/p/liebster-award.html
    xoxo,
    dajmond

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś się stało? Czemu nic nie ma od 2 miesięcy :< wiem, że masz swoje życie, ale chociaż napisz mniej więcej kiedy masz plan,czy w ogóle coś dodasz żeby nie wchodzić tu codziennie z nadzieją i sie rozczarowywac, kochanie plis :<

    OdpowiedzUsuń
  13. Wreszcie znalazłam to ff! Nawet nie wiesz ile tego szukałam :) Jak kiedyś byłam chyba na 3 rozdziale to nwm jakim cudem zgubiłam link i kompletnie zapomniałam o tym opowiadaniu. Pozniej sobie przypomniałam i zaczęłam szukać... No i znalazłam :)))
    Wspaniały rozdział. Mam nadzieję, że z Justinem będzie wszystko w porządku i że weźmie Sky na super randkę :) ... Chociaż nie, fajnie by było gdyby Justin zapadł w śpiączke i byłaby drama /z happyendem tylko ;P) bo, wbrew temu co ktoś wyżej napisał, to nie jest kopiowanie z Dangera tylko zwyczajny motyw niektórych opowiadań :)
    Czekam na nn, mam nadzieję że wkrótce dodasz :> <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Będziesz jeszcze pisać to ff ?

    OdpowiedzUsuń
  15. nie mogę sie już dozcekać kiedy napiszesz kolejny rozdział? a napiszesz w ogóle?

    OdpowiedzUsuń
  16. pojawi się jeszcze nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytalam wszystko w 3 dni. Masz cudowny styl, historia niesamowita. Widze jednak z przykroscia ze nic nie dodajesz, wiec albo to jest koniec albo.... No nic w takim razie lece na drugie twoje ff. Mam nadzieje, ze kiedys to dokonczysz. :)
    http://bieber-touch-angel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. You have reached high level of writing an interesting articles. You are one off my best blogger!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja wale
    Dlaczego mi to robisz
    Błagam wróć

    OdpowiedzUsuń