niedziela, 7 grudnia 2014

17. Podejrzany



W tylnej kieszeni spodni odszukał klucze od mieszkania. Przyszło mu to z ogromną trudnością, bowiem w jednej ręce musiał utrzymać torbę z zakupami. W tym tygodniu była jego zmiana, a co za tym szło przez siedem dni miał sprzątać mieszkanie i kupować wszystkie niezbędne produkty. Ustalili takie zasady, zaraz po tym, gdy Troy się wprowadził.
Justin zdziwił się dostrzegłszy uchylone drzwi. Zmarszczył brwi i chwilę patrzył na nie beznamiętnym wzrokiem. Kiedy wychodził Fitza nie było w mieszkaniu, więc chłopak brał pod uwagę powrót kolegi. Wzruszył ramionami i niczego nie  świadomy, ruszył korytarzem, który zaprowadził go do salonu.
Widok, jaki tam zastał przeszedł najśmielsze oczekiwania chłopaka. Zamrugał gwałtownie, bowiem sam już nie wiedział, czy to jawa czy może jednak fikcja. Torba z zakupami wypadła mu z rąk, które natychmiastowo zaczęły się trząść. Produkty upadły na podłogę z hukiem, ale nawet tego nie usłyszał. Jedyny dźwięk jaki dochodził do jego uszu to szaleńczo bijące serce, które szybko pompowało krew oraz własny, nierówny oddech. Chciał biec, ale nie potrafił się ruszyć. Ciało Justina było sparaliżowane do tego stopnia, że nawet nie mógł kiwnąć palcem. Mózg szatyna wciąż nie rejestrował tego, co się stało. Nie można opisać emocji, jakie zawładnęły nim w tamtej chwili.
Kiedy wreszcie oprzytomniał, potrząsnął głową w ciągłym szoku. Zrobił kilka kroków i padł na kolana przed bezwładnym ciałem. Przyjrzał się dokładnie kamiennej twarzy ojca i znów zamarł w bezruchu. Krew sączyła się z kącików ust mężczyzny, spływając po szyi, aż wreszcie lądowała na drogim dywanie. Ale Justin nie dbał wtedy o to, że będzie musiał zapłacić kilkaset dolców, za jego czyszczenie. Liczyło się tylko to, że Ivan leżał nieprzytomny. Panikował i wpadał w histerię. Nie wiedział jak się zachować.
Chwycił ramiona ojca i mocno nim potrząsnął. Miał cichą nadzieję, że to pomoże, ale on nawet nie drgnął. Łzy bez ostrzeżenia zaczęły spływać po twarzy chłopaka, utrudniając mu tym samym widoczność. Co chwila pociągał niedbale nosem i krzyczał w kierunku Ivana. Rozumiał, że nie będzie w stanie go usłyszeć, lecz wciąż wierzył, że się ocknie. Mężczyzna miał już przymknięte powieki. Wyglądał tak spokojnie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Na szczęście nadal oddychał, choć ledwo dało się to dostrzec.
Justin przetarł ręką twarz, powodując, że pozostały na niej czerwone ślady, ciepłej, lepkiej cieczy. Zamknął oczy na parę sekund i oddychał głęboko. Musiał wziąć się w garść i zacząć działać. Inaczej straci Ivana na zawsze. Mimo, że przez całe życie nienawidził go i pragnął, aby stała mu się krzywda, teraz nie mógłby pogodzić się z jego stratą. Sama myśl o tym, przyprawiała go o zimne dreszcze. Nie mógł znieść faktu, że musiałby żyć, wiedząc, że był z nim skłócony, że go nienawidził.
Nim jednak zdążył sięgnąć po telefon i wezwać pomoc, ktoś z hukiem wpadł do mieszkania. Głosy zlewały się w jednolitą całość, lecz zdołał zorientować się, że w pomieszczeniu znajduję się już kilka osób. Otarł łzy i patrzył prosto w stronę holu, wyczekując ostatniej deski ratunku. Chciał, aby gościem okazał się Troy albo chociaż Bentley. Potrzebował ich tu i teraz. Powinni go do cholery wspierać!
Zamglonym spojrzeniem zarejestrował kilka niewyraźnych sylwetek, zbliżających się do niego bardzo szybko. Nagle poczuł mocno szarpnięcie, przez co został zmuszony do wstania. Spuścił wzrok na swoje ubrania, które przybrały szkarłatny kolor. Na dłoniach wciąż miał zastygłą krew Ivana.
- Dostaliśmy zgłoszenie o bójce w tym lokalu – odezwała się jedna postać. Głos wskazywał, że to mężczyzna. Justin wyostrzył wzrok i dostrzegł jakiegoś bruneta, ubranego w mundur. Obok niego stał nieco wyższy, łysy mężczyzna z zarostem. Szatyn odetchnął z ulgą. Na szczęście policja pojawiła się tutaj w samą porę.
- Dzięki Bogu! – krzyknął nieco za głośno. – Musicie mu pomóc…
Jeden z funkcjonariuszy złapał go mocno za ramię i szarpnął w stronę drzwi. Do domu wbiegli właśnie ratownicy z potrzebnym sprzętem.
- Jest pan aresztowany pod zarzutem brutalnego pobicia.
Usłyszał. Nie rozumiał słów, jakie wypowiadali do niego mężczyźni. Odwrócił się przez ramię i ostatnie co zobaczył, to lekarzy, którzy nieudolnie walczyli o życie pacjenta.

Wariował. Powoli zaczął myśleć, że naprawdę to zrobił, ale… nie przecież nie mógłby.
Cztery puste ściany, w których spędził ostatnie kilka godzin, przerażały go. Musiał w jakiś sposób zagłuszyć głosy w umyśle, więc zaczął nucić pierwszą, lepszą piosenkę, jaka przyszła mu do głowy. Nie wiedział czy Ivan przeżył, czy też po prostu umarł. Zżerały go wyrzuty sumienia, ponieważ nie potrafił mu pomóc. Może, gdyby zareagował szybciej…
Nikt nie rozmawiał z nim, odkąd przywieziono go na posterunek. Zdziwił się więc, gdy drzwi lekko zaskrzypiały i otworzyły się. Do pomieszczenia wcisnęła się postawna sylwetka jakiegoś mężczyzny. Na pewno był jednym z policjantów, choć w przeciwieństwie do reszty nie miał na sobie munduru. Odsunął krzesło i usiadł naprzeciwko Justina. Jednocześnie oparł łokcie na metalowym stoliku. Przez parę chwil lustrował zmęczoną twarz chłopaka, jakby próbował odgadnąć jego myśli. Później westchnął i otworzył jakiś notes.
- Dobrze, zacznijmy od początku – poprosił.
- Nie zrobiłem tego – odezwał się Bieber beznamiętnym głosem. Zrobił to, nim funkcjonariusz zdołał wypowiedzieć kolejne słowa.
Policjant nawet go nie słuchał. Od razu go zignorował i zmienił temat.
- Nie miałeś dobrych kontaktów z ojcem, prawda? – uniósł wzrok zza notesu i wbił go prosto w szatyna. – Bił cię?
- I co z tego? – wzruszył ramionami Justin i skrzyżowawszy ręce na torsie, zaczął bujać się na krześle. Było mu już wszystko jedno. Wiedział, że jest niewinny, a co za tym szło kiedyś musieli go wreszcie wypuścić.
- Dostaliśmy dzisiaj anonimowe zgłoszenie o kłótniach w pańskim mieszkaniu. Kiedy funkcjonariusze dotarli na miejsce zostali pana oraz pobitego Ivana Biebera. Jak pan to wyjaśni? – mówił na jednym tchu. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczyć. Justin odniósł wrażenie, że wyuczył się tej regułki na pamięć.
- Ktoś mnie wrabia – jęknął chłopak, powoli łącząc fakt. Zbrodniarze, którym podpadł Ivan nie dostali kasy, więc postanowili zemścić się. Musieli dać im nauczkę, skoro nie chcieli współpracować.
- Kto? – spytał policjant. – Potrzebuję nazwisk.
- Nie wiem. Nie znam ich. Kiedyś wpadli do mojego klubu i narobili niezłego bałaganu.
- Dlaczego pan tego nie zgłosił?
Wzruszył ramionami. Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Chciałem załatwić to na własną rękę – wyjaśnił, po chwili milczenia.
- Dlatego pobił pan ojca?
- Nie pobiłem go do cholery! – krzyknął poirytowany Justin. Powoli tracił nerwy, a ten wścibski mężczyzna coraz bardziej go irytował. Pod nagłym wybuchem, wstał i kopnął w krzesło.
- Proszę usiąść, panie Bieber.
Wziął parę głębokich wdechów w płuca, by choć odrobinę się uspokoić. Później wykonał polecenie mundurowego. Nie chciał pogrążać się jeszcze bardziej. I tak był już na przegranej pozycji. Dlaczego nikt nie chciał mu uwierzyć?
- Nienawidziłem go – zaczął. Postanowił, że powie szczerą prawdę. Jeśli wtedy dalej będą go męczyć, chyba wybuchnie albo się podda. – Chciałem, żeby cierpiał tak bardzo, jak ja za każdym razem, gdy podnosił na mnie rękę. Mimo wszystko nie mógłbym tego zrobić. To przecież mój ojciec, mam w sobie jego geny.
Mężczyzna pokiwał głową. Bez słowa wstał od stołu i wyszedł. Justin nie liczył jak długo go nie było. Gdy wrócił, uśmiechnął się nieznacznie.
- Jest pan wolny.
Justin podziękował w duchu za to, że los wreszcie się do niego uśmiechnął. Miał ochotę przytulić każdego kto tylko napatoczył mu się na drodze. Pozostało mu jedynie sprawdzenie co z Ivanem. Wyszedł na zewnątrz i zorientował się, że od szpitala dzieli go kilkaset metrów. Bez namysłu ruszył do przodu jak najszybciej się dało.

Wbiegł do środka i zaczął gorączkowo rozglądać się na boki. Pochylił się, oparł dłonie na kolanach i wziął parę głębokich wdechów. Musiał opanować szaleńczo bijące serce. Wciąż panikował, przez co nie myślał jasno i klarownie. Pragnął tylko zdobyć informację o stanie zdrowia Ivana. Prosił o zbyt wiele? Nie wiedział co powinien zrobić. Postanowił, że postąpi jak każdy, normalny człowiek. Podszedł więc do recepcji i poczekał, aż pielęgniarka oderwie się od telefonu. Spojrzała na niego od niechcenia.
- Ivan Bieber – wysapał.
- Pokój 210 – powiedziała beznamiętnie. Zarówno jej głos, jak i mimika twarzy nie wyrażała żadnych uczuć. Wydawałoby się, że odpowiedzi kobiety są zaprogramowane i mówione z pamięci. Wywrócił tylko oczami. Nawet nie podziękował. Skierował się w stronę schodów. Wolał po nich wbiec niż czekać na windę, zapchaną ludźmi. Nigdy nie lubił małych pomieszczeń. Czuł się w nich osaczony i często odnosił wrażenie, że ściany się kurczą.
Na korytarzu, który miał zaprowadzić go do odpowiedniego pomieszczenia, zauważył dwie znajome sylwetki. Troy od razu poderwał się z krzesełka i podszedł do przyjaciela. Justin był mu wdzięczny, że jest tutaj, aby go wspierać.
- Gdzieś ty się podziewał? – spytał na wstępnie blondyn, na co Justin zgromił go spojrzeniem. To pytanie było naprawdę zbędne i… głupie. Nie miał czasu na wyjaśnienia, dlatego też machnął ręką. Wyminął kolegę i zatrzymał się obok Skyler. Nie mógł uwierzyć, że też się zjawiła. Nie mogła zostawić go samego w takiej sytuacji, bo naprawdę zaczynało jej na nim zależeć. Może była idiotką, ale nie potrafiła temu zaradzić. Wciąż naiwnie wierzyła, że szatyn zmieni się właśnie dla niej.
Spojrzała mu prosto w oczy. Dojrzała w nich smutek, żal i cierpienie. Nie mogła oglądać w tych brązowych tęczówkach takiej ilości bólu. Nic nie mówiąc wtuliła się w klatkę piersiową chłopaka. Obejmowała go mocno, jakby chciała przejąć jego cierpienie. Musnął ciepłymi wargami policzek Fitz i schował nos w zagłębieniu jej szyi.
- Dziękuję, że tu jesteś – wyszeptał. Dzięki temu na skórze Skyler pojawiła się gęsią skórka.
Musiała mu coś przekazać, ale nie miała pojęcia jak się za to zabrać. Zdawała sobie sprawę, że to będzie kolejny cios wymierzony ku niemu. Pragnęła odwlec to jak najdłużej się dało, jednak gdy tylko wypuścił ją ze swoim ramion, wiedziała, że to ta chwila. Powinna walnąć prosto z mostu czy zacząć owijać w bawełnę? Uznała, że będzie działać spontanicznie. Pozwoli, aby to język miał kontrolę, a nie umysł.
- Pójdę sprawdzić co z tatą – powiedział posępnie. Chyba pierwszy raz nazwał go w ten sposób. Zawsze zwracał się do niego po imieniu i bez żadnego szacunku. Wyminął dziewczynę, ale nie mógł odejść tak łatwo. Szybko złapała go za rękę, zmuszając do zatrzymania się.
- Justin… Jest coś co muszę ci powiedzieć – jęknęła, zagryzając wargę. Spuściła wzrok, bo nie chciała na niego patrzeć. Obserwował ją dokładnie, czekając na wiadomość. Parę razy otwierała usta, a następnie rezygnowała i znów je zamykała.
- Szybciej – poprosił. Naprawdę chciał już zobaczyć Ivana i dowiedzieć się w jakim jest stanie.
- Ktoś tam na ciebie czeka – wydusiła wreszcie. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Skinął głowa i ruszył do drzwi. Chwycił za klamkę i wszedł do środka.
Wyobraźcie sobie pociąg jadący z prędkością 100 kilometrów na godzinę. A potem pomyślcie, że uderza was prosto w twarz.
Tak właśnie poczuł się Justin, kiedy ujrzał kobietę siedzącą obok łóżka Ivana. 

***
WOHO! BLOG WŁAŚNIE PRZEKROCZYŁ 50 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ NSBD NAWET NIE WIECIE ILE TO DLA MNIE ZNACZY, JESTEŚCIE NAJLEPSI! 

18 komentarzy:

  1. BOSKIE ! CZEKAM NA NEXT ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Justin, tyle złego się mu dzieje :( Tak mi go szkoda. Czekam!


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale swietnie ! Cały czas trzyma w napięciu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział 😍😍😍 Czekam na następny ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg!! Czekam na next xx // webe

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka akcja ;D już nie mogę się doczekać NN, Dodaj szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O jejku, biedny Justin.. Tyle emocji.. Czy to jego mama? Chce już kolejny rozdział
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko już się przestraszyłam, że wsadza go do paki o.O suprolidze rozdział! Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejejej super ! Świetny blog ! To pewnie matka Justina, może w końcu się pogodzą :) czekam na następny ! ✌

    OdpowiedzUsuń
  10. O KURWA
    JEGO MAMA?
    ALE AKCJA XDXD

    OdpowiedzUsuń
  11. TO OKROPNIE BEZNADZIEJE ZE PISZESZ NIE Z PERSPEKTYWY BOCHATERÓW, NIEPRZYJEMJIE SIE CZYTA TAKIE GÓWNO..

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy następny rozdział ? Dużo osób czeka za nowym rozdzialem ;) opowiadanie jest świetne i całkiem inne od pozostałych mam nadzieje ze juz wkrotce będę mogła przeczytać nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń